Przejdź do treści Przejdź do menu

W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację jej funkcji.

Wykorzystywane w celu zapewnienia prawidłowego działania serwisu internetowego. Dzięki tym plikom nasz serwis internetowy jest wyświetlany prawidłowo oraz możesz z niego korzystać w bezpieczny sposób. Te pliki cookies są zawsze aktywne, chyba że zmodyfikujesz ustawienia swojej przeglądarki internetowej, co jednak może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem serwisu internetowego.

Londyn 2024

11-05-2024 10:36

Od 14 do 17 kwietnia – jako czterdziestoosobowa grupa wycieczkowa z różnych klas „Czwórki” ponad 50 godzin spędziliśmy w autobusie, prawie 60 kilometrów przeszliśmy pieszo w słońcu, deszczu, gradzie, wietrze, a wszystko po to, by zobaczyć Londyn, Windsor i Oxford. Czy było warto? Zdecydowanie tak. Bo to miejsca nie tylko pełne zabytków, ale i tętniące życiem. Panoramę stolicy podziwialiśmy z London Eye i widzieliśmy, jak stare i szacowne spotyka się w niej z nowym i nowoczesnym. Zastanawialiśmy się, czy drapacze chmur i biurowce ze szkła i betonu to dobre tło dla budynku Parlamentu i Big Bena. Spacerowaliśmy wzdłuż Tamizy i przeszliśmy ją w jedną stronę słynnym Tower Bridge, a w drugą Mostem Milenijnym. Posiedzieliśmy na widowni The Globe Theatre, przenosząc się w czasy Szekspira, zajrzeliśmy do budynku przy Baker Street, w którym sir Arthur Conan Doyle umieścił swojego Sherlocka Holmesa. Przed Pałacem Buckingham, w Tower, Windsorze i w wielu innych miejscach podglądaliśmy królewskie życie. Pomarzyliśmy o studiowaniu w jednym z college’ów Oxfordu i zobaczyliśmy ten, który na planie filmowym zamienił się w Hogwart. Na peronie numer 9¾ też byliśmy. Skarby natury i kultury podziwialiśmy w The British Museum i Natural History Museum. Spacerowaliśmy po słynnym Soho oraz po pięknych parkach Londynu. Bawiliśmy się z wiewiórkami, zjedliśmy rybę z frytkami i jeszcze starczyło nam czasu na zakupy. No i oczywiście zdjęcia, zdjęcia, zdjęcia… Uff…
Rozkołysani na promie wróciliśmy na kontynent i do Unii Europejskiej, gdzie w końcu Internet działał, jak należy.
Było intensywnie, ale na szczęście nie zobaczyliśmy wszystkiego, więc mamy po co wracać.